- Kelsey! O mój
boże! Nic ci nie jest? - usłyszałam piskliwy głos Lilian - mojej opiekunki.
Otworzyłam powoli oczy i rozejrzałam się wokoło. Leżałam teraz na wielkim,
miękkim łóżku z fioletową narzutą. Na zielonych ścianach były namalowane złote
zawijasy, a na drewnianej podłodze leżał brązowy, puchaty dywan. Spróbowałam
powoli wstać z łóżka. Moje ciało natychmiast przeszył ból.
- Co się ze mną dzieje? - rozmasowałam plecy i spojrzałam pytająco na Lilian. Nie musiała mi opowiadać. Ponad jej ramieniem zauważyłam siedemdziesięciocalową plazmę wiszącą na ścianie. Na ekranie widniały zdjęcia z wczorajszej parady. Byłam na nich ja, w czasie mojej ucieczki. Próby wyjścia na wolność spełzły na niczym.
- Och.. - westchnęłam i odruchowo wygładziłam swoje kasztanowe włosy zaplecione w grubego warkocza. Kto mnie uczesał? Wstałam z łóżka, ignorując ból i podeszłam do ogromnego lustra, który zastępował ścianę. Dotknęłam palcami gładkiej tafli i zmarszczyłam brwi. To nie byłam ja! Przymknęłam oczy, myśląc że to sen. Kiedy je ponownie otworzyłam dostrzegłam, że obraz się nie zmienił.
Miałam na sobie obcisłą różową sukienkę, czarne, skórzane botki i tonę makijażu na twarzy. Moje jak dotąd morskie oczy były teraz czarne jak węgiel, oliwkowa skóra znikła pod grubą warstwą ciemnego pudru, a szminka na ustach była koloru wściekłego różu.
Skrzywiłam się i wzdrygnęłam ze wstrętem. Natychmiast pobiegłam do łazienki nie zwracając na protesty Lilian. Zmyłam makijaż i przebrałam się w turkusową, delikatną sukienkę oraz srebrne sandałki na wysokim obcasie. Nie byłam jedną z nich i nigdy nie będę.
- Kochanie, to była bardzo ładna sukienka - Lilian cmoknęła, kręcąc głową - Jeremy ci ją uszył.
- To niech sam ją sobie nałoży. - warknęłam wychodząc z pokoju. W salonie zauważyłam Michaela jedzącego czekoladowy suflet.
- O! Nasza mała buntowniczka przyszła! - wyszczerzył się wyłączając telewizor. - Jeżeli myślisz, że zabraliby cię do domu po tym całym przedstawieniu to się grubo mylisz. Utkwiłaś tu.
- Zamknij się Michael. - trzepnęłam go po głowię. Ten się zaśmiał i podał mi plan. Zerknęłam na niego przelotnie. Za dwadzieścia minut trening. Ciekawe jak będą nas szkolić? Na pewno dostaniemy broń palną, czyli pistolety i takie tam. Na szczęście ojciec nauczył mnie posługiwania się tego typu bronią. Jeden punkt dla mnie jeżeli chodzi o przeżycie. Z zamyślenia wyrwał mnie głos, jakiegoś mężczyzny, który dobiegał z ekranu. No tak, jeżeli ogłaszano coś ważnego telewizory aktywowały się same. Skupiłam się na zielonej twarzy z niebieskimi włosami. Najwyraźniej główny komentator igrzysk jest Kapitolińczykiem.
- Cóż za emocje! Już za cztery dni tegoroczni trybuci staną do walki na ogromnej arenie! Prezydent Stark dosłownie miesiąc temu wpadł na wspaniały pomysł urządzenia pierwszych na świecie Głodowych Igrzysk! Proszę spojrzeć na te wesołe twarze naszych trybutów! - na ekranie ukazały się nędzne i wychudzone dzieci, które zostały wylosowane na igrzyska. Były przerażone. Płakały, a strażnicy na siłę odklejały ich od rozgoryczonych matek i ojców. Gdzie ta radość? Mamy się cieszyć, że idziemy na pewną śmierć? Niech sami sobię pójdą i zobaczą jak my się czujemy.
- Coś czuje, że to będzie najlepszy rok w moim życiu! –westchnął niebiesko włosy komentator i zaczął nas po kolei przedstawiać widzom. Najpierw opisał Vanesse i rudzielca z dystryktu pierwszego. Potem wygłosił parę słów o Michaelu. Następnie przeszedł do omawiania trybutów z trójki. Pominął mnie. Dlaczego? Celowo czy niechcący? Kiedy doszedł do dwunastki, gdzie było najgorzej, bo dystrykt fatalnie zniósł wojnę, ujrzałam dwoje dwunastolatków, którzy szczerzę mówiąc wyglądali na dziesięciolatków. Łza zakręciła mi się w oku, kiedy patrzyłam na scenę rozłąki z bliskimi. Po twarzach rodziców można było wywnioskować, że wiedzą iż nigdy nie zobaczą swoich dzieci. Nikt nie wiedział co zrobić. Nikt nie chciał się postawić Kapitolowi. Nikt nie chciał wojny. Ale przecież to nie znaczy, że nie mamy prawa głosu.
Ekran momentalnie pociemniał, by wkrótce znowu ukazać twarz kolejnego trybuta. Tym razem zdjęcie przedstawiało mnie.
- Kelsey Donner, dystrykt drugi, lat szesnaście. Wysoka dziewczyna z kasztanowymi włosami i niebieskimi oczami. – recytował komentator. – Była rebeliantka, podczas parady trybutów, próbowała uciec z trasy, którą jechały rydwany. Próba ucieczki na wolność skończyła się bolesnym zastrzykiem nasennym w plecy. Prezydent Stark pragnie poinformować trybutów, że jeżeli powtórzą czyn trybutki z dystryktu drugiego to ich bliscy zostaną rozstrzelani na miejscu. Dziekuje za uwagę i niech los wam zawsze sprzyja!
Telewizor wyłączył się, a w pokoju zapanowała cisza. Ukryłam twarz w dłoniach. Prezydent wszystko sobie świetnie zaplanował. Wie już jaka jestem i z pewnością poświęci mi najwięcej uwagi. Pokręciłam głową nie wiedząc co zrobić. Gdybym wykonała jeden krok w stronę postawienia się Kapitolowi, zabiliby mi moją rodzinę. Przekaz od prezydenta Starka był więc jasny i zrozumiały. Miałam po prostu siedzieć cicho i udawać grzeczną i potulną dziewczynkę, a nikomu nic się nie stanie.
*
- Witam tegorocznych trybutów na pierwszym treningu. – mężczyzna ubrany w czarny kombinezon przestawił się jako Trevor i wyjaśnił, że jest jednym z organizatorów igrzysk. Kiedy to usłyszałam od razu go znienawidziłam. – A więc, treningi będą trzy, na których każdy będzie miał za zadanie szkolić się na zawodowego trybuta oraz uczyć się survivalu. Pod koniec trzeciego treningu każdy będzie musiał zaprezentować wybraną umiejętność i zostanie oceniony w skali od jeden do dwunastu. Jakieś pytania?
Rozejrzał się wokoło. Nikt z otaczających go dwudziestu czterech trybutów nie podniósł ręki. Wszyscy spuścili głowy i w milczeniu skubali fragmenty kombinezonów. Organizator chrząknął nerwowo.
- Widzę, że wszyscy są gotowi. A więc zapraszam do Sali treningowej. – kilka osób podniosło głowy z zaciekawieniem. Miałam zamiar poduczyć się strzelania z karabinu i zabawić się nieco z pistoletem. Jako jedyna ochoczo pchnęłam drzwi wchodząc do ogromnej Sali zawalonej materacami, manekinami i różnymi konstrukcjami. Zmarszczyłam brwi. Nigdzie nie było śladu broni palnej.
- Co to jest? – usłyszałam za sobą szepty trybutów z szóstki. Odwróciłam się i spojrzałam na niską brunetkę w okularach trzymającą długi kij zakończony ostrym kawałkiem żelaza. Spojrzłam z zaciekawieniem na przedmiot.
- To jest włócznia – powiedział Trevor chwytając w dłoń owy kij i cofając przy tym ręke. Zamachnął się i rzucił włócznią w sam środek słomianej kukły, przebijając ją na wylot. Rozdziawiłam usta. Nigdy czegoś takiego nie widziałam.
- Co tu robią noże kuchenne? – spytała mnie dziewczynka z dziesiątki. W malutkiej rączce ściskała ogromny nóż wykonany z żelaza.
- To się nazywa miecz. Służy do walki wręcz. – w głosie Trevora słychać było irytację. Okręciłam się, patrząc na setki broni wykonanych z żelaza i drewna. Zaczęło mi się kręcić w głowie. Żadnej z tych broni nie znałam i nigdy ich nie widziałam na oczy. Wcześniej pewna siebie, teraz byłam przerażona. Poczułam strach, który sparaliżował moje ciało. Moje szanse na przeżycie gwałtownie zmalały. Zrobiło mi się niedobrze. Oparłam się o chłodną ścianę widząc jak inni trybuci są tak samo zdezorientowani jak ja. Kolejny znak od Kapitolu. Jesteśmy tylko zwykłymi ofiarami, które nie mają prawa pisać własnego losu.
~*~
Hejka :) Kolejny rozdział za nami, następny za tydzień!
Chciałabym go szczególnie zadedykować Paulli K, Teabunny, SpiteX, Nice oraz Finnickowi :))
Dziękuje za to, że czytacie i komentujecie moje wypociny <3 To jest dla mnie ogromnie motywujące i w pewnym sensię poprawia humor :)
Mam małe pytanko ! Piszę się dwóch dwunastolatków czy dwoje dwunastolatków? Coś czuje, że popełniłam błąd :/
Pozdrawiam was!! :*** // Kels.
- Co się ze mną dzieje? - rozmasowałam plecy i spojrzałam pytająco na Lilian. Nie musiała mi opowiadać. Ponad jej ramieniem zauważyłam siedemdziesięciocalową plazmę wiszącą na ścianie. Na ekranie widniały zdjęcia z wczorajszej parady. Byłam na nich ja, w czasie mojej ucieczki. Próby wyjścia na wolność spełzły na niczym.
- Och.. - westchnęłam i odruchowo wygładziłam swoje kasztanowe włosy zaplecione w grubego warkocza. Kto mnie uczesał? Wstałam z łóżka, ignorując ból i podeszłam do ogromnego lustra, który zastępował ścianę. Dotknęłam palcami gładkiej tafli i zmarszczyłam brwi. To nie byłam ja! Przymknęłam oczy, myśląc że to sen. Kiedy je ponownie otworzyłam dostrzegłam, że obraz się nie zmienił.
Miałam na sobie obcisłą różową sukienkę, czarne, skórzane botki i tonę makijażu na twarzy. Moje jak dotąd morskie oczy były teraz czarne jak węgiel, oliwkowa skóra znikła pod grubą warstwą ciemnego pudru, a szminka na ustach była koloru wściekłego różu.
Skrzywiłam się i wzdrygnęłam ze wstrętem. Natychmiast pobiegłam do łazienki nie zwracając na protesty Lilian. Zmyłam makijaż i przebrałam się w turkusową, delikatną sukienkę oraz srebrne sandałki na wysokim obcasie. Nie byłam jedną z nich i nigdy nie będę.
- Kochanie, to była bardzo ładna sukienka - Lilian cmoknęła, kręcąc głową - Jeremy ci ją uszył.
- To niech sam ją sobie nałoży. - warknęłam wychodząc z pokoju. W salonie zauważyłam Michaela jedzącego czekoladowy suflet.
- O! Nasza mała buntowniczka przyszła! - wyszczerzył się wyłączając telewizor. - Jeżeli myślisz, że zabraliby cię do domu po tym całym przedstawieniu to się grubo mylisz. Utkwiłaś tu.
- Zamknij się Michael. - trzepnęłam go po głowię. Ten się zaśmiał i podał mi plan. Zerknęłam na niego przelotnie. Za dwadzieścia minut trening. Ciekawe jak będą nas szkolić? Na pewno dostaniemy broń palną, czyli pistolety i takie tam. Na szczęście ojciec nauczył mnie posługiwania się tego typu bronią. Jeden punkt dla mnie jeżeli chodzi o przeżycie. Z zamyślenia wyrwał mnie głos, jakiegoś mężczyzny, który dobiegał z ekranu. No tak, jeżeli ogłaszano coś ważnego telewizory aktywowały się same. Skupiłam się na zielonej twarzy z niebieskimi włosami. Najwyraźniej główny komentator igrzysk jest Kapitolińczykiem.
- Cóż za emocje! Już za cztery dni tegoroczni trybuci staną do walki na ogromnej arenie! Prezydent Stark dosłownie miesiąc temu wpadł na wspaniały pomysł urządzenia pierwszych na świecie Głodowych Igrzysk! Proszę spojrzeć na te wesołe twarze naszych trybutów! - na ekranie ukazały się nędzne i wychudzone dzieci, które zostały wylosowane na igrzyska. Były przerażone. Płakały, a strażnicy na siłę odklejały ich od rozgoryczonych matek i ojców. Gdzie ta radość? Mamy się cieszyć, że idziemy na pewną śmierć? Niech sami sobię pójdą i zobaczą jak my się czujemy.
- Coś czuje, że to będzie najlepszy rok w moim życiu! –westchnął niebiesko włosy komentator i zaczął nas po kolei przedstawiać widzom. Najpierw opisał Vanesse i rudzielca z dystryktu pierwszego. Potem wygłosił parę słów o Michaelu. Następnie przeszedł do omawiania trybutów z trójki. Pominął mnie. Dlaczego? Celowo czy niechcący? Kiedy doszedł do dwunastki, gdzie było najgorzej, bo dystrykt fatalnie zniósł wojnę, ujrzałam dwoje dwunastolatków, którzy szczerzę mówiąc wyglądali na dziesięciolatków. Łza zakręciła mi się w oku, kiedy patrzyłam na scenę rozłąki z bliskimi. Po twarzach rodziców można było wywnioskować, że wiedzą iż nigdy nie zobaczą swoich dzieci. Nikt nie wiedział co zrobić. Nikt nie chciał się postawić Kapitolowi. Nikt nie chciał wojny. Ale przecież to nie znaczy, że nie mamy prawa głosu.
Ekran momentalnie pociemniał, by wkrótce znowu ukazać twarz kolejnego trybuta. Tym razem zdjęcie przedstawiało mnie.
- Kelsey Donner, dystrykt drugi, lat szesnaście. Wysoka dziewczyna z kasztanowymi włosami i niebieskimi oczami. – recytował komentator. – Była rebeliantka, podczas parady trybutów, próbowała uciec z trasy, którą jechały rydwany. Próba ucieczki na wolność skończyła się bolesnym zastrzykiem nasennym w plecy. Prezydent Stark pragnie poinformować trybutów, że jeżeli powtórzą czyn trybutki z dystryktu drugiego to ich bliscy zostaną rozstrzelani na miejscu. Dziekuje za uwagę i niech los wam zawsze sprzyja!
Telewizor wyłączył się, a w pokoju zapanowała cisza. Ukryłam twarz w dłoniach. Prezydent wszystko sobie świetnie zaplanował. Wie już jaka jestem i z pewnością poświęci mi najwięcej uwagi. Pokręciłam głową nie wiedząc co zrobić. Gdybym wykonała jeden krok w stronę postawienia się Kapitolowi, zabiliby mi moją rodzinę. Przekaz od prezydenta Starka był więc jasny i zrozumiały. Miałam po prostu siedzieć cicho i udawać grzeczną i potulną dziewczynkę, a nikomu nic się nie stanie.
*
- Witam tegorocznych trybutów na pierwszym treningu. – mężczyzna ubrany w czarny kombinezon przestawił się jako Trevor i wyjaśnił, że jest jednym z organizatorów igrzysk. Kiedy to usłyszałam od razu go znienawidziłam. – A więc, treningi będą trzy, na których każdy będzie miał za zadanie szkolić się na zawodowego trybuta oraz uczyć się survivalu. Pod koniec trzeciego treningu każdy będzie musiał zaprezentować wybraną umiejętność i zostanie oceniony w skali od jeden do dwunastu. Jakieś pytania?
Rozejrzał się wokoło. Nikt z otaczających go dwudziestu czterech trybutów nie podniósł ręki. Wszyscy spuścili głowy i w milczeniu skubali fragmenty kombinezonów. Organizator chrząknął nerwowo.
- Widzę, że wszyscy są gotowi. A więc zapraszam do Sali treningowej. – kilka osób podniosło głowy z zaciekawieniem. Miałam zamiar poduczyć się strzelania z karabinu i zabawić się nieco z pistoletem. Jako jedyna ochoczo pchnęłam drzwi wchodząc do ogromnej Sali zawalonej materacami, manekinami i różnymi konstrukcjami. Zmarszczyłam brwi. Nigdzie nie było śladu broni palnej.
- Co to jest? – usłyszałam za sobą szepty trybutów z szóstki. Odwróciłam się i spojrzałam na niską brunetkę w okularach trzymającą długi kij zakończony ostrym kawałkiem żelaza. Spojrzłam z zaciekawieniem na przedmiot.
- To jest włócznia – powiedział Trevor chwytając w dłoń owy kij i cofając przy tym ręke. Zamachnął się i rzucił włócznią w sam środek słomianej kukły, przebijając ją na wylot. Rozdziawiłam usta. Nigdy czegoś takiego nie widziałam.
- Co tu robią noże kuchenne? – spytała mnie dziewczynka z dziesiątki. W malutkiej rączce ściskała ogromny nóż wykonany z żelaza.
- To się nazywa miecz. Służy do walki wręcz. – w głosie Trevora słychać było irytację. Okręciłam się, patrząc na setki broni wykonanych z żelaza i drewna. Zaczęło mi się kręcić w głowie. Żadnej z tych broni nie znałam i nigdy ich nie widziałam na oczy. Wcześniej pewna siebie, teraz byłam przerażona. Poczułam strach, który sparaliżował moje ciało. Moje szanse na przeżycie gwałtownie zmalały. Zrobiło mi się niedobrze. Oparłam się o chłodną ścianę widząc jak inni trybuci są tak samo zdezorientowani jak ja. Kolejny znak od Kapitolu. Jesteśmy tylko zwykłymi ofiarami, które nie mają prawa pisać własnego losu.
~*~
Hejka :) Kolejny rozdział za nami, następny za tydzień!
Chciałabym go szczególnie zadedykować Paulli K, Teabunny, SpiteX, Nice oraz Finnickowi :))
Dziękuje za to, że czytacie i komentujecie moje wypociny <3 To jest dla mnie ogromnie motywujące i w pewnym sensię poprawia humor :)
Mam małe pytanko ! Piszę się dwóch dwunastolatków czy dwoje dwunastolatków? Coś czuje, że popełniłam błąd :/
Pozdrawiam was!! :*** // Kels.
Na początek dziękuję za dedykację ♥♥♥
OdpowiedzUsuńPrezydent Stark haha xD Jako fanka Marvela od razu mi się skojarzyło z Tony'm Starkiem z Iron Mana i teraz jak myślę o prezydencie Starku to mam przed oczami demonicznego Roberta Downey'a Jr. XD
Ciekawe, jaką broń wybierze Kelsey, dwójka kojarzy mi się z nożami i mieczami, ale jeszcze wszystko może się okazać. W każdym bądź razie ja ją widzę rzuczającą nożami :)
Co do Twojego pytania: poprawnie się CHYBA pisze 'dwóch nostolatków', głowy nie dam sobie uciąć, ale tak mi się wydaje bardziej poprawnie xd
Pozdrawiam, życzę duuużo weny i zapraszam do mnie (nowy rozdział powinien się pojawić jeszcze dziś albo w najgorszym wypadku jutro): http://revange-of-the-dead.blogspot.com/
A mi z kolei stark kojarzy mi się z Robem Starkiem z ,,Gry o Tron" :D i chyba masz racje co do tego ,,dwóch dwunastolatków " :// trzeba się babci zapytać! Haha: :)
UsuńNie mogę się już doczekać nowego rozdziału na twoim blogu! :**
Pozdrawiam ! <3
Dziękuje za dedykację ^_^ Ale fajnie tutaj wszystko opisujesz xD Po tym jednym zdaniu trybutki z szóstki polubiłem ten dystrykt o kilka % więcej XD Podobnie jak Nice - myślę, że Kelsey wybierze noże ;p Może też kastety ;3 Rozdział świetny. Jeszcze raz dziękuje za dedykacje ;3(chyba, że to do jakiegoś innego Finnicka o.O) Weny ;3
OdpowiedzUsuńhttp://cwiercwieczeposkromienia1.blogspot.com/ - mam już trochę napisane i być może dzisiaj wstawię rozdział II.
No pewnie, że dedyk dla ciebie! :DD
OdpowiedzUsuńDziękuje za komentarz :)
Strasznie cieszę się że w końcu dodasz rozdział na twoim blogu ! ;33
Szkoda że blog z Liszką się kończy :cc
Pozdrawiam <3
Fajny rozdział :) Świetnie go zakończyłaś.
OdpowiedzUsuńDwóch jeżeli to chłopcy, dwoje jeśli to chłopak i dziewczyna :)
_
http://ignis-vitae.blogspot.com/
Dzięki! Czyli popełniłam błąd! Coś tak czułam :)
UsuńWreszcie nowy rozdział i o wiele lepszy od poprzedniego. Widać, że wtedy nie miałaś weny a teraz miałaś. Stark...xD Ogólnie to masz naprawdę fajny pomysł i nie mogę doczekać się areny i kolejnego rozdziału. :)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział ;) Masz wielką wyobraźnie!! Ja na pewno nie podjęłabym się napisania bloga o pierwszych igrzyskach :P
OdpowiedzUsuńJak ja wytrzymam do następnego rozdziału??!!
P.S Jestem ciekawa jaką broń wybierze Kelsey!
P.p.s. Zapraszam do mnie na kolejny rozdział : http://43glodoweigrzyska.blogspot.com/2014/04/rizdzia-3-pociag.html
Zapraszam na czwarty rozdział : http://43glodoweigrzyska.blogspot.com/2014/04/rozdzia-4-parada-trybuow.htm
UsuńMmmmm kochana to jest takie genialne!
OdpowiedzUsuńNIestety jak to ty nazwałąś nie mam
dziś weny na komentarz. Szkoda....
Na drobie na igrzyskach Kate obiecuję!!!!!
No ale do rzeczy!
Rozdział tak pozytywnnie genialny!
Po prostu zajebiszczy!
Ciekawa jestem tej broni ;D
Pozdrawiam i weny!!!
Paulla K
Ale ja jestem głupia ( no comment everybody!!!!) zapomniałam! DZIĘKUJĘ CI BARDZO ZA DEDYKACJĘ!!! ZNÓW CYTUJĄC TWOJE SŁOWA : " Mam ten zaszczyt?" HAHAHAHAHAHHA JESZCZE RAZ DZIĘKUJE
UsuńPAULLA K
Historia - świetna! Napisane przyjemnie. Szkoda, że taki krótki, ale dla mnie chyba zawsze będzie za krótki. Ciekawa jestem tej broni! Szybko dawaj kolejny rozdział bo nie wytrzymam!
OdpowiedzUsuńhttp://chcecosznaczyc.blogspot.com/
Jej!!! Dziękuję za dedykację <3 No kocham Cię po prostu ^^
OdpowiedzUsuńNie wiem jak to się stało, że zauważyłam rozdział dopiero teraz... Przecież zaglądałam tu wczoraj O_o Muszę porozmawiać poważnie z moimi internetami ;P
A co do samego rozdziału!!!! Boski! :D Jak czytałam jaka to ona jest pewna siebie z tą bronią palną, to po prostu miałam ochotę jej wykrzyczeć prosto do uch, żeby się nie spodziewała takich luksusów... Tak mi się jej żal zrobiło jak zobaczyła czym przyjdzie jej walczyć :'(
Super opisy uczuć i jak zawsze idealnie podsumowująca całość końcówka :D
Czekam z rosnącą niecierpliwością na next i oznajmiam również, że wstawiłam nowy rozdział u siebie :D
a podałabyś mi link do twojego bloga? :))
Usuńhttp://oboz-herosow-nico-di-angelo-spite.blogspot.com/ :D
UsuńDziękuje <3 lecem czytać <3
UsuńŚwietnie piszesz, dobry styl :) Byle tak dalej!
OdpowiedzUsuńhttp://annabyczek.blogspot.com
świetny rozdział ! Nie miałabym odwagi zacząć pisać o igrzyskach ;/ gratuluję pomysłu ! ;** <33
OdpowiedzUsuńzapraszam : http://misieeek-life.blogspot.com/ :)
Świetne opowiadanie <3 Z ciekawości zaczełam czytać od pocz
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejną notkę :*
Mogę prosić o poklikanie w linki w poście? aloohaparadise.blogspot.com/2014/03/sheinside-wishlist.html
Dziękuje :*
od początku* i mi sie spodobało bardzo :*
UsuńDzięki :**
OdpowiedzUsuńPoklikałam :))
Wydaje się być ciekawe :))
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie do poklikania http://alex-faashion.blogspot.com/
Dzięki :* ide do ciebie :)
Usuńślicznee;* co dalej???????
OdpowiedzUsuńzapraszam też na http://wodny-krag-annie-cresta.blogspot.com/
*zachwyt*
OdpowiedzUsuńDedykejszyn? Dla mnie?! *łezka w oku* Panie, panie, no niczym kotlet w prezencie! ;3
Oczywiście, znowu mi odbija. I tak nic nie napiszę dzisiaj.
Rozdział ge nial ny !
Fe no me nal ny ! *naszła mnie wena na sylabowanie, taaak!*
- Kochanie, to była bardzo ładna sukienka - Lilian cmoknęła, kręcąc głową - Jeremy ci ją uszył.- To niech sam ją sobie nałoży. - warknęłam
No, no, buntownisia. Czyli to co lubię! ♡
I jeszcze te noże kuchenne. I zapowiedź Starka... Swoją drogą, słyszę *w sensie czytam XD* przez prezydenta... Snowa, Snowa, tego gnidę *tak myślę*, a tu Stark :o
No, no. Czekam na następny ^_____^
*odchodzi, szczebiocząc coś w stylu "dedykekszyn! Dla mnie! No ja cię nie mogę, no, dedykejszyn..."*
Wspaniałe *.* Zawsze z chęcią czytam takie opowiadania, a ty naprawde masz talent do pisania <3 Trafiłaś w mój gust, bo ja po prostu kocham Igrzyska Śmierci i jakby ,,kolejna część" to dla mnie ,,zbawienie" :) :**
OdpowiedzUsuńhttp://dawidkwiatkowski-opowiadanie.blogspot.com/2014/04/12-rozdzia-w-brzmieniu-gitary-sysze.html
Ciekawie piszesz ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję za miły komentarz u mnie. Dodałaś go w tej samej chwili, co ja nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńWłaściwie to nie wiem, skąd wzięło się to imię. Zaczęłam pisać to opowiadanie daaaawno temu i jak jakiś czas temu na nie trafiłam - imię było już wymyślone, więc go nie zmieniałam, a pisałam dalej :)
Zapraszam na nowy rozdział, dodany przed chwilą: http://ignis-vitae.blogspot.com/ :)
http://cwiercwieczeposkromienia1.blogspot.com/ - Zostałaś nominowana do Liebster Blog Award!
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością informuje, że nominowałam Cię do Liebster Blog Award: http://43glodoweigrzyska.blogspot.com/2014/04/liebster-award.html
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMam przyjemność poinformować, że nominowałam Cię do Liebster Blog Award ^^ :
OdpowiedzUsuńhttp://meganodair.blogspot.com/2014/04/liebster-blog-award.html
Wow *.* czym ja sobie zasłużyłam że 3 nominacje dostałam? :o
OdpowiedzUsuńdziękuje ci bardzo mocno :>>>
Hej! Nominowałam CIę do Libster Awards , szeczgóły u mnie na blogu! http://69-igrzyska-glodowe.blogspot.com/2014/04/mam-wielka-przyjemnosc-ogosic-ze-moj.html
OdpowiedzUsuń